Tak, zabiłam go.
Nie, nie zrobiłam tego specjalnie.
Jak to nie specjalnie? No... przypadkiem. Zirytował mnie.
Jak można przypadkiem zabić własnego męża po ośmiu latach małżeństwa? Proszę pana, zadaję sobie dokładnie to samo pytanie.
Dziennikarka. Pisała do francuskiej gazety, głownie felietony. Lubiła dzielić się z ludźmi swoim zdaniem. Właściwie, to je narzucała, ale pomińmy ten drobny fakt. W szkole zawsze miała z tym problemy. Zbuntowana itd. Jakoś sobie z tym radziła, głównie używając swojego daru. No ale mamusia niestety robiła problemy, więc zaczęła nosić te głupie soczewki, od których łzawią oczy.
Po co soczewki?
Corbin to hipnotyzerka. Wystarczy jedno spojrzenie w jej przepastne, głębokie oczy i to koniec. Wykonasz każde jej polecenie, z błogim uśmiechem spełnisz wszystkie życzenia. Rzucisz się do stóp i własnym językiem zaczniesz czyścić jej buty. Nie ukrywa, że to lubi. Nawet bardzo. Po ośmiu latach robienia za niewolnicę, w końcu zaczęła żyć.
Niewolnicę?
Och, taki drobny szczegół. Mało jest osób, które są odporne na jej wyjątkowy wzrok. Żaden człowiek nie potrafi się oprzeć, a i niektóre magiczne stworzenia mają z tym problem. ON nie miał. Chyba właśnie dlatego jej się spodobał... Skąd mogła wiedzieć, że to damski bokser? Nie umiała się bronić, była tylko cholerną dziennikarką. Trochę bała się go zostawić, a po tym, jak zrobił jej dziecko, już w ogóle się rozmyśliła.
Co więc się zmieniło?
Uderzył ją. Jej małą, biedną Camille. W tym swoim morderczym szale, cisnął nią o ścianę, jak szmacianą lalką. Wtedy coś w niej przeskoczyło. Nie pamięta zbyt wiele z tego dnia. Chwyciła nóż, jakimś cudem udało jej się do niego dostać. Dźgnęła go. 26 razy. Wzięła drobne ciałko na ręce, próbowała zanieść ją do szpitala. Spadła ze schodów. Dziecko skręciło sobie kark.
Od tego czasu nikt już nie słyszał o Corbinelli de Vaile. Zaczęła przedstawiać się jako Corbin, wyprowadziła się, ścięła włosy. Wiedziała, że to kwestia czasu, aż ją znajdą. Jednak wtedy - stało się. Kataklizm. Społeczność ludzka upadła, światem zawładnęli tacy jak ona. Spodobał jej się ten nowy świat.
Pracuje jako swego rodzaju najemnik/posłaniec. Za odpowiednią zapłatą zrobi wszystko. Poderżnie gardło, albo zaniesie jakąś ważną paczkę na drugi koniec świata. Wszystko zależy od tego, ile pieniędzy jest w stanie zaoferować pracodawca. A ci chętniej biorą ją, niż jakieś tam dzieciaki. W końcu chodzi już po tym świecie 31 lat.
Nie należy do żadnej gildii, bo czysto teoretycznie nawet nie mieszka w mieście. Przybyła tu na jakiś czas i pewnie zaraz się wyniesie.
[Czeeeść znowu :> Bardzo ładne zdjęcia. Zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia]
OdpowiedzUsuń[ Też mi się podobają ;d Uuuu, zdjęciofilia? ]
Usuń[Raczej Korbofilia :D Twoja pierwsza postać jaka mi się podoba. Duży kciukol w górę ode mnie]
Usuń